Najnowsze wpisy, strona 45


paź 18 2002 dotyk
Komentarze: 10

uwielbiam ludzki dotyk... cieplo cudzego ciala... jego zapach... wszystko co z nim zwiazane... to cudowne moc przytulic sie do kogos, kto jest dla Ciebie kims waznym... kogo kochasz w jakis sposob... nie mowie tylko o milosci (uzyje stereotypu) mesko-damskiej, lecz takze o milosci przyjacielskiej... dotyk jest zawsze szczery... poprostu nie mozliwym jest udawac dotykiem jakichkolwiek uczuc... dotyk osoby kochajacej bedzie zupelnie inny niz osoby nienawidzacej - nawet, gdy ta druga osoba bedzie sie chocby nie wiem jak starala, by oszukac... wydaje mi sie, ze dotyk zawsze obrazuje nasze prawdziwe mysli... niechec, przychylnosc, odraze - wszystkie... dotyk mowi tak wiele o "zadajacej go" osobie... zarowno o pragnieniach, potrzebach jak i o myslach, bedacych wlasnie w tym momencie... jakze rozny moze byc dotyk... zdradliwy, kochajacy, pozadajacy, wspolodczuwajacy, pocieszycielski, przyjacielski, niechetny... kiedy jest mi zle i ktos wazny mnie obejmie, przytuli - problemy, zmory i demony poprostu znikaja... moze nie na zawsze - ale jest mi w danej chwili lepiej i to sie bardzo liczy... niemalze kocham poznawac czyjes cialo - kazdy jego drobiazg... poczawszy od zalet a skonczywszy na wadach... uwielbiam ludzki dotyk... nienawidze...

normalny : :
paź 18 2002 kpina
Komentarze: 14

ludzie to idioci... slysza a nie rozumieja... wiele osob czuje sie urazonymi sarkastycznym, niekiedy wrecz wrednym wydzwiekiem moich komentarzy... mimo to jednak twierdze, ze jest to najlepszy sposob dotarcia do innego czlowieka - bezposrednosc i pomijanie tego, czy druga osobe to urazi czy tez nie... napewno kazdy zastanowi sie kilkadziesiat razy wiecej nad przekazem takim i lepiej go zapamieta, niz delikatne slowka, traktujace nieomal poblazliwie czyjas glupote... oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze nie wszyscy podzielaja moje poglady... dla jednych wsadzenie kija w odbyt psa moze byc zabawne, dla innych makabryczne... kpina ma to do siebie, ze mozna ja na wiele sposobow interpretowac - jnoczesnie jednak trzymajac sie glownej tresci... dzieki czemu czlowiek naprawde zastanawia sie nad przekazem (podkreslam: "czlowiek")... bardzo wazne jest dla mnie, to by inni rozumieli to co mowie... nielubie nieporozumien i niedopowiedzen... nie zawsze jednak takie podejscie jest potrzebne, trzeba starac sie wyczuc - kiedy bedzie to prawidlowy sposob rozmowy a kiedy moze odniesc wrecz skutek odwrotny do oczekiwanego... "znalem" kiedys kogos, kto wszystko mowil w bardzo delikatny i subtelny sposob... o ironio - to wlasnie ta osoba nauczyla mnie, ze nie jest to do konca zawsze prawidlowe... zwlaszcza w sprawach bardziej skomplikowanych - zbyt wiele domyslow prowadzi do chaosu i ogolnego niezrozumienia...

normalny : :
paź 17 2002 slowa
Komentarze: 9

w Waszym Swiecie do slow podchodzi sie ze sporym dystansem a do zycia - bez niego... w Moim Swiecie jest na odwrot... do mojego wlasnego bytu podchodze z ogromnym dystansem, natomiast kazde slowo, ktore wypowiadam - wierze w nie calym soba (procz klamstwa, ale to inna historia)... jest to jeden z powodow, dla ktorych slogany pt."nie martw sie, wszystko bedzie dobrze" - sa dla mnie jednym z najwiekszych klamstw... moj sarkazm czy tez cynizm - praktycznie zawsze, chce cos takowym moim zachowaniem przekazac drugiej osobie... zartuje jedynie z wyraznie zaznaczonym kontekstem smiechu... kiedy ktos rozmawiajacy w sposob podoby do mojego, mowi z kims z Was - dochodzi do paradoksu, gdyz jedna strona nie jest w stanie rozroznic, kiedy druga naprawde mowi, to co mysli... przez "dystans" umiejscowiony na roznych punktach osi zycie-slowa, tworza sie zupelnie nie podobne do siebie systemy wartosci i podejscia do wielu spraw... czyjas smierc jest dla mnie zagadnieniem czyjegos bytu i nie-bytu... dla was - ludzka tragedia... zartobliwe "wiecie, bez niego bedzie tu lepiej" - jest dla mnie jednoznacznym i nieomal nieodwracalnym oswiadczeniem, podczas gdy dla was - sa to w najgorszym wypadku przykre slowa... lekka zmiana tematu - a moze podsumowanie moich, zapewne nie najjasniej opisanych mysli... czyjes "jestestwo" traktuje jak cos znajdujacego sie na drugim planie, podczas gdy naprawde wazny jest czyjs sposob rozumowania (wyrazany slowami)... mozliwe, ze jest to w miare analogiczne do slow iz nieistotny jest czyjs wyglad, lecz prawdziwie wazna jest jego dusza...

normalny : :
paź 14 2002 dlaczego
Komentarze: 14

jestem smutny... dlaczego jestem smutny... bo wspominam... co wspominam... najszczesliwsze chwile mojego zycia... dlaczego wspominam te chwile... bo potrzebuje chociaz namiastki odczucia - ze kiedys jeszcze je przezyje, ze to nie sen... dlaczego potrzebuje tego uczucia... bo wiele rzeczy wokol mnie sie zmienia i potrzbuje jakiejs stalosci... dlaczego wiele rzeczy wokol mnie sie zmienia... poniewaz ktos mnie zranil tak mocno, ze bol ten przepelnil czare mojej goryczy... dlaczego ten ktos mnie zranil... z powodu braku odpowiedzialnosci za wlasne slowa... jakie to byly slowa... takie, w ktore uwierzylem... dlaczego w nie uwierzylem... bo tego potrzebowalem... dlaczego tego potrzebowalem... bo dotyczyly czegos, czego nigdy nie zaznalem i zechcialem sie nauczyc... dlaczego zechcialem sie nauczyc... bo mialem nadzieje, ze dzieki temu - wszystko sie zmieni na lepsze... dlaczego mialem taka nadzieje... bo bylo mi zle... dlaczego bylo mi zle... z powodu samotnosci i dlatego, ze niewiedzialem iz wlasnie to mi doskwiera... dlaczego niewiedzialem ze to mi doskwiera... bo nigdy nie zaznalem, jak to jest naprawde z kims byc... dlaczego nigdy nie zaznalem jak to jest naprawde z kims byc... poniewaz nigdy nie zaufalem az tak mocno i nie sprobowalem... dlaczego nigdy nie zaufalem az tak mocno ani nie sprobowalem... bo balem sie niepowodzenia... dlaczego balem sie niepowodzenia... bo niepowodzenie jest wpisane w ludzkie zycie... dlaczego niepowodzenie jest wpisane w zycie ludzkie... niewiem...

normalny : :
paź 14 2002 wybor
Komentarze: 16

budze sie... staram sie zapamietac swoja pierwsza mysl, ktora pojawia sie jeszcze nim otworze oczy... moja pierwsza mysla, zawsze jest jakies pragnienie... czegos... kogos... jakiegos wydarzenia... to takie ludzkie - pragnac... jednak jestem czlowiekiem... i to jest wlasnie moje pierwsza mysl kazdego dnia - udowadniam sobie samemu, ze jednak mam prawo zyc... oczy mam jeszcze zamkniete... powoli uzyskuje pelna swiadomosc... uzmyslawiam sobie, ze moi rodzice nie wiedza o "tym"... ze zycie nie ma sensu... ze kazdy czlowiek, tak jak zupelnie zwyczajnego dnia sie rodzi - tak samo zupelnie zwyczajnego dnia zwyczajnie umiera... bez tej mysli, zapewne jest znacznie latwiej zyc... ale nie wydaje mi sie, by wtedy bylo mozliwe uzyskanie tego jakze potrzebnego dystansu do zycia... otwieram oczy... widze sufit zwojego pokoju... ten sam - jak zawsze... zapragnalem pewnego dnia, kiedys - zmienic to... to, ze sufit za kazdym pieprzonym razem - jest taki sam... i przez jakis blizej nieokreslony czas - sufit stal sie inny... az w koncu ponownie mi zpowszednial... przychodza kolejne mysli... analiza, co dzis mnie moze czekac... co bede musial zrobic... czego nie zrobilem... siadam na lozku... bez nadziei w oczach... pustym wzrokiem rozgladam sie dookola... znow sie zastanawiam, czy ten ktos, kto np. zaprojektowal moje niezwykle biurko - zdawal sobie sprawe, ze nic nie wniesie w ludzkosc... i wtedy uderza mnie ta najgorsza mysl, dociera do mnie - tak szczerze do mnie dociera... zycie nie ma sensu - takiego najprawdziwiej prawdziwego sensu... mimo to dalej zyje... czemu... tak - trzeba odwagi, by zyc w nic nie wierzac - z wlasnego, niczym nieprzymuszonego wyboru...

normalny : :