wybor
Komentarze: 16
budze sie... staram sie zapamietac swoja pierwsza mysl, ktora pojawia sie jeszcze nim otworze oczy... moja pierwsza mysla, zawsze jest jakies pragnienie... czegos... kogos... jakiegos wydarzenia... to takie ludzkie - pragnac... jednak jestem czlowiekiem... i to jest wlasnie moje pierwsza mysl kazdego dnia - udowadniam sobie samemu, ze jednak mam prawo zyc... oczy mam jeszcze zamkniete... powoli uzyskuje pelna swiadomosc... uzmyslawiam sobie, ze moi rodzice nie wiedza o "tym"... ze zycie nie ma sensu... ze kazdy czlowiek, tak jak zupelnie zwyczajnego dnia sie rodzi - tak samo zupelnie zwyczajnego dnia zwyczajnie umiera... bez tej mysli, zapewne jest znacznie latwiej zyc... ale nie wydaje mi sie, by wtedy bylo mozliwe uzyskanie tego jakze potrzebnego dystansu do zycia... otwieram oczy... widze sufit zwojego pokoju... ten sam - jak zawsze... zapragnalem pewnego dnia, kiedys - zmienic to... to, ze sufit za kazdym pieprzonym razem - jest taki sam... i przez jakis blizej nieokreslony czas - sufit stal sie inny... az w koncu ponownie mi zpowszednial... przychodza kolejne mysli... analiza, co dzis mnie moze czekac... co bede musial zrobic... czego nie zrobilem... siadam na lozku... bez nadziei w oczach... pustym wzrokiem rozgladam sie dookola... znow sie zastanawiam, czy ten ktos, kto np. zaprojektowal moje niezwykle biurko - zdawal sobie sprawe, ze nic nie wniesie w ludzkosc... i wtedy uderza mnie ta najgorsza mysl, dociera do mnie - tak szczerze do mnie dociera... zycie nie ma sensu - takiego najprawdziwiej prawdziwego sensu... mimo to dalej zyje... czemu... tak - trzeba odwagi, by zyc w nic nie wierzac - z wlasnego, niczym nieprzymuszonego wyboru...
Dodaj komentarz