Archiwum sierpień 2004


sie 12 2004 a tak generalnie to...
Komentarze: 13

...CHUJ WAM W DUPE

[kocham popisy oratorskie]

normalny : :
sie 09 2004 sznurowki
Komentarze: 4

Rzeczywistosc stawala sie dla mnie coraz twardsza. Jak by miala naprawde dobry wzwod. Pisanie zyczen urodzinowych nowopoznanemu przyjacielowi, nieomal o polnocy, zaliczam do czynnosci zbytecznych. Niemniej Kobieta chwile po umieszczeniu inskrypcji na kartce, postanowila owe dzielo za pomoca mej osoby - wyslac.

Pocztowka. Utwardzony kawalek papieru, oplatajacy ksztaltem grafike znajdujaca sie na froncie. W tym wypadku grafika byl rysunek pogladowy opakowania prezentu. Kartka zatem bez wiekszych niespodzianek zaginala sie zgodnie z odwzorowaniem trojwymiarowego przedmiotu na dwuwymiarowej przestrzeni. Jedynymi, bynajmniej chcianymi, dodatkami - byly zagiecia autrstwa torebki w ktorej owa celuloza kilka kwadransow temu sie znajdowala.

- Pieprzeni fenicjanie. - pomyslalem. - Gdyby nie oni, prawdopodobnie do dzis pismiennictwo byloby tak trudna umiejetnoscia, ze uczonoby sie go kilkanascie lat - a co za tym idzie - nie moznaby bylo wypelniac kartek urodzinowych.

Mylilem sie oczywiscie. Czy to przez fenicjan czy przez kogokolwiek innego, zapis mysli i tak zostalby kiedys sprowadzony do bardziej oczywistego, fonetycznego odwzorowania. Widocznie takie bylo moje przeznaczenie dzisiejszego wieczoru.

Wciagnalem zatem na siebie cieplejsza bluze oraz adidasy i wydostalem sie na zewnatrz. Nie dlatego, ze jestem pantoflarzem czy lubie spelniac bezsensowne kaprysy kobiet. Jak wspomnialem - to bylo moje przeznaczenie dzisiejszego wieczoru. Dymalem zatem o w pol do dwunastej wieczorem w kierunku calodobowego hipermarketu z agencja pocztowa u wrot i czerwonym pojemnikiem czesto mylonym z kontenerem na szklo.

Gesta mgla i drobny deszcz tak gesty, ze zdajacy sie wydostawac z pod ziemi, towarzyszyly mi w wedrowce. Niespodziewanie, cos sliskiego postanowilo odebrac pozostalosci mojej rownowagi. Kupa. Psia. Psia kupa. Kupa psia.

- Jaki jebany skurwysyn nasral na srodku tego pierdolonego zydomasonerskiego tworu spiskujacego z sila tarcia przeciwko memu zyciu! - wywrzeszczalem wylapujac rekoma rownowage z otaczajacej przestrzeni.

Udalo sie.

Spojrzalem w dol. To prawdopodobnie najwiekszy klocek tego skurwiela w jego zasranym zyciu. 399. Tyle kosztowaly mnie buty w tej chwili upaprane gownem az po sznurowki. 10. Tyle natomiast sekund minelo zanim zapanowalem nad soba i ruszylem z miejsca.

Wbrew obiegowej opinii, kupa nie zmniejsza tarcia. Poza pierwszym kontaktem materialu ze stolcem [oraz poza spiskami] - dziala on niczym tasiemiec samoprzylepny. Wydajac przy tym niemilosierne plaskanie.

*plask*plask*plask*plask*....

Hipermaket zatopiony byl w tej samej mgle i drobnym deszczu - co ja. Reflektory przecianly przestrzen wytwarzajac kilkunastumetrowe smugi swiatla. To nie bylo to samo miejsce w ktorym kazdego dnia o poranku starsze panie kupuja cieplutkie pieczywo. Zwazywszy na wszechciemnosc i niewielka widoczosc, bryla sklepu wygladala niczym zawieszona pomiedzy niczym a absolutnie niczym.

Zblizajac sie do miejsca przeznaczenia, wyciagnalem kartke z kieszeni. Byla pogieta jeszcze bardziej niz wczesniej. Pole danych osobowych adresata zostalo natomiast praktycznie zatarte przez sline i naudolne proby przyklejenia don znaczka.

- Ni chuja nie przejdzie. - podobno wielu ludzi rozmawia z samymi soba. Nie staram sie nawet odbiegac od tego stereotypu.

W dzisiejszych czasach trudno o dobrego rozmowce. Nie wymagam od takowych bystrosci umyslu. Nie wymagam obiektywnej oceny moich czynow. Nie wymagam moralizatorstwa, popisow elokwencji czy nawet wspolnego jezyka. W zasadzie nie lubie, gdy moi rozmowcy w ogole sie odzywaja. Ja tez nie lubie zasypywac drugiej osoby masa zbednych dzwiekow, ktorych moglbym jej oszczedzic. Z moimi rozmowcami lubie milczec. Dobrze jest tak niekiedy pomilczec z innym czlowiekiem.

- No ni chuja nie przejdzie. - powtorzylem glosno poprzednia mysl. Geometria slotu skrzynki na listy nie byla w pelni zgodna z geometria pocztowki. Ktores z nich trzeba bylo przystosowac do otaczajacej rzeczywistosci. Wypadlo na tekturke.

Teraz weszla.

*plask*plask*plask*plask*....

Wracajac, przyszly mi na mysle pewne wnioski. Przeznaczenie miewa poczucie humoru, zwlaszcza bedac w druzynie z psia sraka.

normalny : :
sie 06 2004 sic!
Komentarze: 7

They're Pinky and The Brain
Yes, Pinky and The Brain
One is a genius
The other's insane.
They're laboratory mice
Their genes have been spliced
They're dinky
They're Pinky and The Brain, Brain, Brain, Brain
Brain, Brain, Brain, Brain
Brain.
 
Before each night is done
Their plan will be unfurled
By the dawning of the sun
They'll take over the world.
 
They're Pinky and The Brain
Yes, Pinky and The Brain
Their twilight campaign
Is easy to explain.
To prove their mousey worth
They'll overthrow the Earth
They're dinky
They're Pinky and The Brain, Brain, Brain, Brain
Brain, Brain, Brain, Brain
Narf!
normalny : :
sie 01 2004 dreamcast
Komentarze: 3

Ludziom sie wydaje, ze jak sie obejzalo wspolnie kilkadziesiat filmow, kilkaset godzin przesiedzialo w jednej szkolnej lawce, puscilo kilkaset sygnalow, napisalo pareset esemesow, widzialo paredziesiat razy nago, wypowiedzialo tysiace cieplych slow, zawsze pilo z tego samego kubka i przesluchalo tysiace minut muzyki - to to od razu jest milosc. Albo co gorsze, ze 11 miesiecy znajomosci z czego 10 miesiecy i 15 dni to ksztaltowanie wspolnych nawykow - daje jakiekolwiek prawo do twierdzenia, ze zna sie druga osobe.

Gowno daje. Tasmociag leci dalej, wrzucajac kolejny masowo wyprodukowany przedmiot do zgrabnego opakowania.

 

Zdarza sie.

normalny : :
sie 01 2004 sysadminday.com
Komentarze: 1

Odrzucajac autokreacje przyznaje, ze zaslyszalem pare razy w zyciu iz ludzi traktuje przedmiotowo. Znacznie jednak intensywniej identyfikuje sie ze sprostowaniem mojego mentora w dziedzinie zyciowego pragmatyzmu: ``(..) nie ludzi, tylko kobiety (..)''. Faktycznie, mozliwe ze cos w tym jest.

Dupy, cipy, dziwki, suki czy jakie tam jeszcze uwlaczajace okreslenia mozna wydobyc. Wulgaryzmy te maja swoje dobre uzasadnienie. Ujalem bowiem przed chwila temat moich zwiazkow z tym gatunkiem od strony czysto statystycznej. Dokladnie jedna na siedem, ktora sie do mnie zbliza nie zostaje przeznaczona do zaspokajania tych czesci mojej osobowosci, ktore daza do superego.

Potfur.

Niestety w dzisiejszych czasach tak egocentryczne spojrzenie na rzeczywistosc nie wystarczy juz do uzasadnienia motywu pt. `potwor` vel bestia. O ile bowiem rzeczywiscie cale moje wyrachowanie tyczy sie samej swiadomosci i premedytacji zblizania kogos do siebie jedynie w celu zaspokojenia wlasnych potrzeb. O tyle przeciez jest to istota ukladow miedzyludzkich [matka -> dziecko] z ta jedyna roznica, ze czesto bywa to nieswiadome.

Nici zatem z wkrecania sobie, ze jestem potworem. Zreszta nawet jezeli, to zawsze moge sie bronic srodowiskiem i jego wplywem na moja niewyksztalcona psychike.

normalny : :