Komentarze: 43
*pozwalam sobie na stosunkowo dowolne definiowanie "egoizmu" (lacze go z egocentryzmem)- jest to dbanie wlasnie o swoj wlasny interes bez liczenia siebie z innymi, uznawanie wlasnego a nie czyjegos dobra za najwazniejsze oraz widzenie jedynie wlasnej krzywdy - pomijanie czyjejs... (gdyby tak kazdy dochodzil do tak skrajnej formy egoizmu, jaka tu prezentuje - byloby chyba, o ironio - ciut lepiej na tym swiecie... a moze sie myle)
przecze samemu sobie... ale czlowiek juz taki jest - pelen sprzecznosci... jak ktos slusznie zauwazyl, sensem zycia jest dla mnie co pozostawie po sobie dla ogolu (a ze ogol nie istnieje... oto jeden z powodow, czemu zycie nie ma sensu)... czyli ewidentne poswiecenie... tymczasem definitywnie jestem przeciwnikiem cierpiennictwa... nie uznaje cierpienia samemu - za kogos... wrecz przeciwnie - jestem niemalze zwolennikiem egoizmu... egoizmu, jako (po wymieszaniu) najlepszego podejscia do zycia... pomijam piekne idee dot. sposobu zycia, gdyz nie maja one najmniejszej racji bytu w naszym swiecie... oczywiscie takie podejscie nie jest idealnym - jest jedynie mozliwie optymalne... faktycznie... pomijajac cudze problemy i skupiajac sie na wlasnych pragnieniach zapewne nie raz zdarzy nam sie kogos zranic... i bedziemy mieli z tego powodu wyrzuty sumienia... lecz one mina... a my zdobedziemy to, do czego dazylismy... kolejna wada jest omijanie szerokim lukiem cudzego wolania o pomoc... coz - tak JUZ jest i tego sie nie zmieni... znow - najlepszym wyjsciem dla tej osoby jest przeistoczenie sie z cierpiennika w egoiste (motyw "tarczy ochronnej")... zadbanie o siebie samego... ludzie nie zmieniaja sie z dnia na dzien - ale po jakims czasie (blizej nie okreslonym) - egoizm zamiast dociazac nas psychicznie, zacznie nam najzwyczajniej ulatwiac zycie... zabawne natomiast jest podejscie spoleczenstwa do faktu istnienia egoizmu... nikt sie do tego nie przyznaje... czasem mam wrazenie, ze go tak naprawde nie ma, gdyz kiedy ktos publicznie wyzna: "Tak, mam gdzies dzieci z Ugandy" - wszyscy wokol lacza sie niczym "wielka rodzina", pomijajac rozniace ich poglady i razem rzucaja sie na zle, okrutne, zdemoralizowane ziarenko szczerej prawdy - celem rozszarpania go na malutkie kawaleczki... kazdy tymczasem ma w sobie cos z egoisty - niektorzy troche mniej, niektorzy troche wiecej... a jeszcze innym zmienia sie to z czasem (jeszcze chwila a nazwe Papieza najwiekszym z hipokrytow)... mozliwe, ze powinienem wrzeszczec na cale gardlo: "Ludzie, badzcie dobrzy i pomagajcie innym" - ale to czesciowo sprzeczne z moim sposobem rozumowania (czesciowo, bo zgadzam sie - ze jezeli to mozliwe, to powinno sie pomagac innym, bedacym w gorszej sytuacji)... pozatem - jezeli ktos, kto zastanawia sie nad poswieceniem zycia pomaganiu innym (hej prezess) przeczyta moje slowa - dojdzie do wniosku, ze trzeba ratowac te splugawiona egoizmem ziemie i jeszcze bardziej sie zaprze w postanowieniu pomocy innym (ironia losu)... natomiast ja, sadze ze pozostane na razie... egocentrykiem... egoista... i realista - przedewszystkim... (i znow odzieram swiat ze zludzen - nie lubie zyc w niewiedzy...)