Kolejne krople spadajac uginaja swoim ciezarem liscie drzew. Zeslizuja sie po calej ich dlugosci, po czym opadaja na nizszy poziom ponawiajac swa zielona wycieczke. Zamieniajace sie w miliony, tysiace takich kropel - wytwarzaja glosny, acz przyjemny dla ucha, szum. Las pokryty rzesista mgla w postaci deszczu. Wsrod tego calego baletu, nieopodal jednego z drzew - stoja Oni. Jeden z Nich nerwowo zaciska w dloni bron. Proboje sobie przypomniec wszystkie najgorsze przezyte chwile. Niesprawiedliwe osady, niespelnione marzenia i utracone nadzieje. Kazda mysl zwieksza jego motywacje do zaplanowanego czynu. Kolejny plytki wdech. Zatrzymane powietrze w plucach. Przycisniecie oburacz lufy pod szczeke. Zacisniete powieki. Wiecznosc.
[Mowilem, ze tego nie zrobisz.]
`...nie umiem...`
Upadek broni na mokra glebe amortyzuje wysoka, swieza trawa.
`...Ty... Ty to zrob... ja nie umiem... nie mam sily... mimo, ze bardzo tego pragne...`
[Prosisz mnie, bym to zrobil za Ciebie?]
`...tak... wiesz, Tam - bym zostal sciety za tchorzostwo... za brak honoru... zrob to...`
Bron zostaje podniesiona. Tym razem nie jest tak mocno sciskana. Poproszony staje za przyjacielem. Cialo niespodziewanie dotkniete przez chlodna stal dopiero po chwili sie do niej przyzwyczja. Wylot lufy delikatnie przejezdza wzdluz kregoslupa. Raz dociskany mocniej kiedy indziej troche lzej. Dochodzi do nagiego karku az w koncu zostaje wycelowana w podstawe czaszki.
[Jestes pewien?]
`...nie... ale zrob to...`
Mijaja kolejne chwile. Nagle slychac wystrzal... oraz krotki krzyk negujacy zaistnienie tego wydarzenia.
[Teraz wiesz, ze wcale tego nie chciales.]
Kula utkwila w stawie kolanowym.
Ze specjalna dedykacja dla czlowieka, ktory o maly wlos nie doprowadzil do tej sytuacji.