Komentarze: 20
byl sobie pewien kapturek... ten kapturek lubil ubierac sie na czerwono... dlatego wlasnie, nazywano go Czerwonym Kapturkiem... no wiec, pewnego dnia mama Czerwonego Kapturka dala mu koszyk pelen gadzetow - marchewki, jajka, winogrona itp. i wyslala go z nim do bardzo chorej babuni... Kapturek ubral sie w swoje syntetyczne, czerwone lateksy i wyruszyl w droge przez ciemny las... brykal miedzy drzewami, skakal nad krzaczkami, taplal sie w strumieniach przechodzil na kolanach przez zarosla... az w koncu wszedl na wilka... po paru ruchach, obydwoje sie zmeczyli... klamra od syntetycznych, czerwonych lateksow Kapturka zblokowla sie z klamra od paska, utrzymujacego obcisle, czarne, skorzane spodnie wilka... wilk byl duzy... dlatego wlasnie, nazywano go Duzym Wilkiem... Wilk zagail do Kapturka o niesione przez niego gadzety... nic nie podejzewajacy Kapturek opowiedzial wilkowi jak trafic do kryjowki babci i ze ta, jest chora i bezbronna... po rozmowie - rozeszli sie w swoje strony... ale Duzy Wilk postanowil odwiedzic babcie... i mial wobec niej pewne zamiary... popedzil w kierunku babcinej ciupy, ktora byla na szczycie... ten szczyt byl niemalze nieosiagalny... dlatego wlasnie nazywano go Nieosiagalnym Szczytem... Wilk wbil sie do mety babci... ta lezala na lozku z szeroko rozstawionymi nogami... ubrana byla w sama koszule... wilk wybrykal babcie do piwnicy... sam wskoczyl do lozka... rozleglo sie stukanie... to walacy drzwi Kapturek, ktory dobrykal sie na Szczyt... Wilk wydobyl z siebie ciche jekniecie... Kapturek wszedl... podszedl do lozka i na nie spojrzal... "och... dlaczego to jest takie duze" - zapytal sie Kaptur wskazujac palcem... wtedy to Wilk rzucil sie na niego... szamotali sie po calym pokoju... Wilk myslal, ze zaraz mu sie uda... Kapturek tez sadzil iz nie oprze sie tej sile... i trwali tak dluzsza chwile... zadne z nich nie moglo osiagnac tego, czego tak pragneli... w koncu Wilk ostatnimi sily, jeknal i Kapturka tez wybrykal do piwnicy... "nagle wszedl mysliwy, otworzyl nozem brzuch Wilka i wszyscy calo i szczesliwie wyszli z piwnicy"...*