Komentarze: 18
czego jest najwiecej na swiecie... oczywiscie, ze gowna... w roznorakiej formie... cieplutkie, mieciutkie, obslizgle gowienko - doslownie nas otacza ze wszystkich stron... moja ulubiona kwestia pochodzaca z pewnego filmu, stanowiacego niemalze podrecznikowy przyklad amerykanskiego kina akcji (Terminator 2) brzmi mniej-wiecej tak... (Furlong tlumaczy Arniemu sytuacje z jego lesbowata matka, ktorej nikt nie chcial uwierzyc, ze koniec naszej dotychczasowej cywilizjacji nastapi w 97') "to tak, jakby wszystko w co wierzyles, bylo zrobione z gowna"... zobaczylem dzis odchody w nowej otoczce... byly ubrane w czarne, dresowe spodnie i rozowa bluzke... w rekach trzymalo "poezje" wytworzona w przeciagu dwoch dni, majaca po wydrukowaniu na przeslicznym kolorowiutkim papierze - udekorowac nasza sale... brodzik emocjonalny z ktorego kal sciekal litrami, zabral sie do napisania wierszy np. o milosci... ich glebia doslownie powalila mnie na glebe... zastanawiam sie, czy wyraz gowno nie jest przypadkiem synonimem wyrazow kicz/plycizna/trywializm(jak ja lubie ten wyraz, nawet jezeli go blednie uzywam - poprostu go lubie)/pop-kultura/etc... moge sie "pochwalic" znajomoscia ludzi ulepionych z gowna... sztuczne emocje rowniez przypominaja mi w znacznej czesci odchody... najprostszy przyklad... wszelkie teleturnieje... a juz absolutnym szczytem, o ktory sie ostatnio niemalze otarlem jest "awantura o kase" (czy jakos tak)... czegos bardziej plastikowego nie widzialem juz od kilku dlugich miesiecy... nie mam specjalnie pomyslu ani jakby tu pociagnac dalej temat ani jakby tu go spuentowac... ide potaplam sie w moim bajorku wypelnionym kalem... (jak ja sie stesknilem za normalnym uwazajacym siebie za istote lepsza od innych, plywajaca na tratwie po morzu gowna...)