Archiwum 18 listopada 2002


lis 18 2002 opiekunowie
Komentarze: 23

pomijajac wszystko, co mowi psychologia na ten temat... czysto, ze strony "dziecka"... jacy powinni byc rodzice... powinni stworzyc odpowiednie warunki do rozwoju... przez termin odpowiednie warunki, rozumiem "wlasny kat w mieszkaniu", odrobine prywatnosci... powinni stac za dzieckiem murem w trudnych sytuacjach... powinni dawac poczucie bezpieczenstwa... powinni dbac o poprawny rozwoj emocjonalny dziecka... powinni starac sie mu pomagac w jego problemach - na ile to mozliwe... powinni szukac wspolnego jezyka... powinni probowac pokazac, co jest dobre a co zle... powinni dbac o dziecko - ogolnie... powinni kochac... nie powinni gnebic dziecka - w zaden sposob, ani psychicznie ani fizycznie... powinni sluchac... powinni byc wyrozumiali... zakres obowiazkow, jakie na swoja pocieche nakladaja powinien byc adekwatny do jej wieku... powinni dawac nadzieje, a nie ja odbierac... nigdy nie powinni ulegac nadmiernym emocjom... powinni przemyslec kazde slowo nim je wypowiedza i kazdy czyn nim do niego dojdzie... nigdy nie powinni lekcewazyc... krytyczne slowa wypowiedziane pod wlasnym adresem, powinni wziac pod rozwage... sytuacja, gdzie dziecko brzydzi sie/nienawidzi wlasnych rodzicow - jest nieprawidlowa (i najczesciej czyja to wina)... powinni pomoc w budowie wlasnego swiata... i powinni starac sie byc jego wazna czescia... powinni byc... uzasadnie, dlaczego tak jednostronnie... gdyz od tego, jak rodzice uksztaltuja dziecko - zalezy jego dalsze zachowanie... wiec, tak na dobra sprawe w znaczniej mierze to od nich zalezy, jakie beda wygladaly uklady w przyszlosci... dziecko to nie zabawka, narodzilo sie ich decyzja (pomijam "wypadki" - swoja droga, nazwanie dziecka "wypadkiem" jest...) - lecz nie oznacza to iz jest ono ich wlasnoscia... tak to wszystko jest juz skonstruowane, ze sila rzeczy wychowanie dziecka w pewnym momencie, staje sie ich glownym zajeciem i powinni sie z tego wywiazac najlepiej jak to mozliwe... niestety... niektorzy ludzie nigdy nie powinni miec dzieci... moi "kochani" opiekunowie niedawno sie ze mna pozegnali... to naprawde... dziwne... uslyszec pozegnanie od wlasnych rodzicow... (jakos tak moralizatorsko mi wyszlo)

normalny : :
lis 18 2002 scena
Komentarze: 13

On: Przepraszam...
Ona: To juz nie ma zadnego znaczenia...
On: Gdybym tylko wtedy nad soba zapanowal... nie staloby sie to, co sie stalo...
Ona: Ale nie zapanowales... widocznie tak mialo byc...
On: ... nie "tak mialo byc" - to byla zwyczajna glupota ludzka... szczyt hipokryzji i egoizmu... wiesz, nie moglem pozniej przez dlugi okres czasu spojrzec w lustro... brzydzilem sie swojego odbicia... nie moglem zrozumiec - "dlaczego"... ani jak do tego doszlo... pragnalem tylko wtedy zawrocic czas, do tego wieczoru i poprostu zamilknac, rozkoszujac sie Twoja obecnoscia... ale niestety nie mam takiej sily... wiec stalo sie - a ja potem zalowalem... rozmyslalem calymi dniami coz moge zrobic, bys mi wybaczyla... i zapomniala... chociaz sam nie wierze, ze mozna zapomniec... jaki ja bylem glupi... zreszta nie zmienilem sie wiele... jedynie nauczylem sie milczec...
Ona: Pomijasz w tych wszystkich wyznaniach mnie... miales byc "na zawsze" - a byles jedynie przez krotka chwile...
On: ... naprawde Cie przepraszam... pamietasz tamte slowa, ze aby o kims waznym zapomniec - potrzebne jest cale zycie... to nieprawda... nie da sie zapomniec... wogole... cholera... do tej pory nie wiem nawet od czego rozpoczac... jak sprawic, bys jeszcze kiedykolwiek sie do mnie odezwala z jakakolwiek czuloscia... bys poczula, ze mozesz mi zaufac... tak jak wtedy - gdy Cie zlapalem... pamietasz... i to wszystko zniweczone przez moja glupote... jak ja zaluje, ze nie umiem cofnac czasu...
Ona: Trzeba bylo wczesniej pomyslec, by pozniej nie zalowac... zachowales sie dokladnie tak samo jak inni... tak jak ci o ktorzych wyrazales sie jedynie w negatywny sposob, pelen pogardy i niezrozumienia dla ich czynow...
On: ... nie sprawdzilem sie... blagalem o kolejna szanse... ale reka juz sparzona pozostala... szczerze mowiac... ja do tej pory nie rozumiem, jak to jest, ze dwoje ludzi nigdys sobie tak bliskich, potem moze stac sie tak odleglymi...
Ona: Skoncz juz... opowiedz mi... jak minelo Ci ostatnich piecdziesiat lat zycia...

normalny : :
lis 18 2002 wyznanie
Komentarze: 13

pierdole to wszystko...

normalny : :