Archiwum grudzień 2002, strona 1


gru 21 2002 niechec do robienia czegokoleik - pierwsza...
Komentarze: 7

Jak mi sie nie chce nic robic... zmuszam sie nawet do napisania tej notki. Znam takie 'nicnierobienie'. Rozpoczyna sie od niecheci do robienia czegokolwiek. Potem swiat traci barwy, staja sie one wyblakle - az pozostana jedynie odcienie szarosci. Co najciekawsze, nie towarzyszy temu zle samopoczucie. Pod koniec, pojawia sie absolutne zobojetnienie wobec wszystkiego. Mozna tak trwac dzien. Tydzien. Miesiac. A nawet i cale swoje zycie. Jestem w tym momencie gdzies w srodku drugiej fazy. Kiedys mozliwe, ze bym sie polozyl spac i zapadlbym sie w samego siebie. Ale nie teraz. To bylby wstyd. Nie pomoc samemu sobie? To nie moja historia. W koncu jestem sobie 'morzem, sterem i okretem'.

Pare dni temu, ktos calkiem niezle mnie znajacy, powiedzial iz 'moj problem' polga na tym, ze za bardzo zajmuje sie problemami innych, zapominajac o sobie. Ja? Slowa te spowodowaly, ze zaczalem sie zastanawiac nad tym, jaki ja tak wlasciwie jestem. Nie zebym nigdy nie zadal sobie tego pytania, ale teraz uderzylo jakos ze zdwojona sila. Na szczescie 'znam odpowiedzi na wszyskie pytania tego swiata' - wiem zatem jak odpowiedziec sobie i na to pytanie.

-O Wielki... Ty, ktory znasz wszystkie odpowiedzi - powiedz mi, prosze - jaki ja tak wlasciwie jestem?
[Zamiast sie zastanawiac nad tym, jaki jestes - powinienes sie poprostu zachowywac tak, jak czujesz w danym momencie. Pewnego dnia, bezposrednia odpowiedz znajdzie sie sama]
-Dzieki Ci... jak zwykle - nie zawiodlem sie na Tobie.

W ten oto sposob, powstala mysl odwiedzenia w najblizszych dniach jakiegos chrzescijanskiego przybytku (czyt: kosciola, a dokladniej bazyliki znajdujacej sie niedaleko mnie). Pojawiaja sie kolejne pytania... 'po co'... 'dlaczego'... itp. Ale odpowiedz na nie - kiedy indziej.

Cos mnie jeszcze zastanawia. Niech mi ktos wyjasni, dlaczego wszyscy tak namietnie wczoraj skladali sobie zyczenia, a nie dopiero za pare dni? Nie rozumiem tego.

normalny : :
gru 19 2002 nocna rozmowa o charakterze egzystencjalnym,...
Komentarze: 12

    Nie sadzilem, ze dzieki blogowi mozna sie zmienic. A jednak - mozna. I to dosc znacznie. W moim przypadku sa to wlasnie takie zmiany... chociaz nie zaliczylbym ich do rewolucyjnych (pomijajac 'ofiary'). Od pewnego czasu, zaobserwowalem rozklad - gnicie, tego co jeszcze calkiem niedawno byloby wrecz czyms, czym moglbym sie oszczycic.
    Od strony 'technicznej'. W pewnym momencie zaczelo mi zalezec na ilosci odwiedzin, komentarzy i innych... zupelnie niepotrzebnych i nic nie znaczacych tak na dobra sprawe - drobiazgach. No coz - bez bicia sie przyznaje, ze przyjemnie jest miec swiadomosc srednio 100 odwiedzin dziennie i tego, ze notka zostanie skomentowana w ilosci ~15. Ale... wiele jest tych 'ale'. Nie wymienie z lenistwa i 'bo tak'.
    W pewnym sensie, blog faktycznie odwzorowuje zmiany jakie przez ten czas we mnie nastapily (w zasadzie - nie chodzi o 'wydzwiek emocjonalny' notek). I to uwazam za cos pozytywnego. Chce, by tak nadal pozotalo. Miedzy innymi wlasnie z tego powodu 'odrzucam' dotychczasowy (caaale 3tygodnie) wyglad bloga oraz np. zupelnie niepotrzebny licznik (wiem, ze ktos to czyta i tyle, nie zamierzam sie zastanawiac czy bedzie dzis odwiedzin 60 czy 160).Wracajac jednak do odwzorowywania przez blog mojego stanu psychicznego. Przeprowadzilem dzisiejszej nocy, niezwykle egzystencjalna rozmowe z jednym z moich najlepszych przyjaciol dot. tego, co chcemy dalej zrobic z zyciem. Nie jest to nasza pierwsza rozmowa tego typu i zapewne nie ostatnia - jednak jest definitywnie jedna z tych, ktore byly szczere az do bolu - ech... fakt, ze glownie dlatego ze bylem poprostu nawalony (pozostane na etapie samooszukiwania iz pisze bloga wylacznie dla siebie samego i tak naprawde, to Wy nie istniejecie i wcale tego nie przeczytacie). Licza sie jednak ostateczne wyniki.
    'People DON'T change over night' (Cruel Intentions, slowa te powiedziany byly tam zapewne nie po raz pierwszy, lecz wlasnie z tego filmu je zapamietalem) - chcialem powiedziec, ze sproboje zlamac ten 'flat fact', w ktory tak na marginesie mowiac - wierze, jednakze mowiac iz jedynie 'sproboje', bylbym nie fair wobec sibie samgo. Ja najzwyczajniej w swiecie, nie przewiduje innej mozliwosci.
    Wiem, ze wlasciwie nic procz tego, ze deklaruje pewna zmiane wszystkiego wokol mnie, nic nie wynika z tej notki. Ale tak pozostanie.

Poprostu... bedzie inaczej niz dotychczas.

PS. swoja droga ciekaw jestem, jak dlugo blogowisko utrzyma sie przy zyciu... wplacic... nie wplacic... oto jest pytanie...

normalny : :
gru 16 2002 sklamalem
Komentarze: 14

sklamalem... tak naprawde wcale nie chce byscie sie zmieniali... od zawsze zylem w swiecie gdzie czlowiek jest dokladnie takim, jakim go przedstawiam... nie znam miejsca, gdzie chociazby wiekszosc, byla naprawde wartosciowymi ludzmi... albo przynajmniej jakas nieduza czesc... sa to jedynie pojedyncze jednostki... kiedy jedna natrafi na druga - staraja sie juz siebie nie stracic... bo trudnym mogloby sie okazac ponowne odnalezienie... nie tesknie do spelnienia sie wizji... gdzie wszyscy przestrzegaliby takich naprawde podstawowych zasad ogolnie zgrupowanych pod szyldem szczerosci... ze wzgledu na to iz nie znam takiego swiata - a nie umiem i nie jestem przekonany czy jest mozliwe, tesknic za czyms, czego sie nigdy nie zaznalo... to tak jak z samotnoscia... nie wiemy, ze nam doskwiera dopoki nie poznamy co to oznacza dzielic z kims wlasne smutki i male zwyciestwa - a potem tego nie stracimy... tak na dobra sprawe... to niekiedy nawet mi odpowiada, swiadomosc iz ci 'ludzie' pomimo iz definitywnie przynaleza do tego samego gatunku co ja, nie sa jakby... w pelni rozwinieci... gdyz moge sie dzieki niej bardziej zdystansowac od wielu ich zachowan... sklamalem wiec... i to podwojnie... po raz pierwszy, poprzez oszustwo miedzy innymi siebie samego - probujac do Was 'dotrzec'... wbrew pozorom, wcale nie zamierzam zbawiac tego swiata - przez mysl mi to nawet nie przeszlo... po raz drugi natomiast, gdy... no jednostki - domyslcie sie...

normalny : :
gru 15 2002 propozycja
Komentarze: 18

w dniu dzisiejszym - proponuje wszystkim zagranie w niezwykle wciagajaca gre strategiczno-taktyczna... niezwykle popularna w kregach mlodych ludzi...

'chora zabawa w cierpienie'... zasady gry sa proste... chociaz uczestnikom wydaja sie niezwykle skomplikowane... potrzeba conajmniej dwoch osob... zadaniem jednej z nich, jest wyszukiwnie jak najbardziej autodestrukcyjnego i irracjonalnego wyjscia - ktore to ma niby rozwiazac wszystkie problemy - z wlasnej 'beznadziejnej sytuacji'... pozostale osoby moga albo zadzialac niczym niezbedny do dalszej zabawy - katalizator... albo tez przerwac reakcje... w pierwszym wypadku, mamy do wyboru... popierac zaprezentowane pomysly...  starac sie samemu, wyszukac jeszcze bardziej destruktywne rozwiazania... albo tez zrobic najgorsza z mozliwych rzeczy... zaczac wspolczuc i z takim oto niezwykle emocjonalnym podejsciem do tematu, probowac pomoc... drugie wyjscie - polegajace na przerwaniu rekacji... to przemowienie do rozsadku 'dramaturgona'... nie uzywanie pieknych slow, ledwo muskajacych zaprezentowana glupote, wrecz ja usprawiedliwiajacych - lecz powiedzenie wprost, ze jest to sposob rozumowania idioty...

dodatek a... przykladowe wytyczne, przydatne dramaturgonowi...
-to TY jestes najwiekszym cierpiennikiem tego swiata... ale wszystkim wokol, mow iz zdajesz sobie sprawe, ze istnieja cierpiacy bardziej od Ciebie...
-cale Twoje cierpienie jest spowodowane tym, ze jestes niezwykle zlym czlowiekiem...
-gorzej juz byc nie moze... czesto podkreslaj, ze jeszcze nigdy nie byles w tak ciezkiej sytuacji...
-zadawaj pytania, na ktore nikt nie zna odpowiedzi i dobrze o tym wiesz... jednoczesnie jednak, oczekuj ze ktos Ci na nie odpowie...
-Twoim celem, jest bycie szczesliwym... na pytanie, kiedy ostatnim razem byles szczesliwy - podawaj jakas niezwykle odlegla date... ew. aby dodac szczypty dramaturgii, mow ze nigdy nie poznales co to jest prawdziwe szczescie...
-twierdz, ze nie umiesz xxx... pod miejsce 'xxx' - wstaw cos dramatycznego... a'la 'kochac'...
-zatracaj sie w sobie... wolbrzymiaj... tragizuj... szukaj dziury w calym... mow, ze zyjesz jedynie dzieki xxx (w miejsce 'xxx' - wstaw cos, co wiesz ze jest niezwykle nietrwale, zaraz runie i bedziesz mogl miec zal do kogos i do siebie jednoczesnie)...
-i najwazniejsze... wszystko interpretuj na swoj wlasny, pelen zalu i cierpienia - sposob...

dodatek b... przykladowe wytyczne, przydatne katalizatorowi...
-zawsze kieruj sie emocjami... nigdy nie badz obiektywny...
-usprawiedliwiaj wszelkie autodestrukcyjne poczynania dramaturgona...
-twierdz, ze jestes realista i mow pieknymi slowkami oraz staraj sie utrzymac magiczna mgielke cierpiennictwa...
-podejmuj wszelkie 'gry' cierpiennika... zgadzaj sie z kazda nadinterpretacja, jakiej tamten dokona...
-blagaj na kolanach dramaturgona, by tego nie robil - gdy powie, ze zamierza: uciec z domu, popelnic samobojstwo, zabic kogos - kto go rani, zrobic cos destruktywnego zwiazanego z polepszeniem swojego samopoczucia...
-obiecuj rzeczy, ktore nie zaleza od Ciebie...
-pamietaj zasade: 'nie licza sie prawdziwe intencje, lecz czyny'...

dodatek c... przykladowe wytyczne, przydatne realiscie...
-'pierdolisz'...

normalny : :
gru 14 2002 trip
Komentarze: 12

jestem wszechswiatem... jestem wszystkim i wszystko jest mna... wlasna wolna wola jestem w stanie nagiac kazda jego czesc... moje cialo to jedynie powloka dla mej boskiej istoty... rozumiem wszystko i wiem wszystko... moge stac sie czym tylko zechce... wokol mnie - to jedynie materia... calkowicie rozciagalna i elastyczna materia... niczym z plasteliny - jest z niej wszystko ulpione... uczucie zmeczenia mojego ciala i inne niepotrzebne to jedynie autosugestia... podobnie rzecz ma sie z moim samopoczuciem.... jestem biala, niezapisana kartka - po ktorej mozna rysowac to, co sie chce... jezeli tylko uda sie oddzielic od swiata emocji... wszelkie wzgledne pojecia - piekno, obrzydzenie, cieplo, zimno, cierpienie, radosc i inne... one tak naprawde nie istnieja... sami mozemy je sobie stworzyc... wolna wola wykreowac wlasne samopoczucie czy tez nawet emocje... wszystko... nikt nikomu nie jest obcy na tym swiecie, gdyz wszyscy sa zbudowani z jednej i z tej samej materii... z tym, ze jedna materia jest ciut bardziej dziurawa - inna, troche mniej... a teraz ide formowac swiat moich uczuc, ktory dzis ktos zapoczatkowal - rysujac pierwsza kreske... czerwonym, miekkim markerem... dziekuje Ci...

normalny : :