Archiwum 31 października 2002


paź 31 2002 pazdziernik
Komentarze: 9

nieraz stoje... patrze...
i starczy...
nieraz zaciskam zeby...
i cisza...
czasem ja placze...
i spokoj...
nieraz piescia w sciane bije... w mojej wyobrazni...
ale czesto biegne... siedze... oddycham... patrze..
ide ale nie cieszy mnie juz list ani wiersz...
raz cieszy mnie... wiem prawie wszystko... a w tym, ze nic nie trzeba wiedziec...
coraz mocniej chce drewniana chate w gorach - dom moj - zalozyc, lub nawet w miescie...
glosniki w katach postawie...
ksiazki pod sciana uloze...
wreszcie...
przestrzen...
tak sie objawi dla mnie... zwienczenie...
nieraz stoje patrze...
i starczy...
czasem ja placze...
i spokoj...
nieraz rodze sie...
cisza...

Stare Siolo - Szept, Droga

konczy sie kolejny miesiac mojego zycia... rozpoczynalem go w wielkim zalu i smutku... koncze... bogaty o wiele nowych doswiadczen... chcialbym, by ten miesiac stal sie jakims przelomem... wieokrotnie obiecywalem sobie, ze pewnego dnia sie poprostu obudze i zaczne "naprawde zyc"... nigdy nie spelnilem tej obietnicy... ludzie nie zmieniaja sie z dnia na dzien... tym razem, nie bedzie to takie nagle zerwanie sie z lozka, w ktorym spie juz tak dlugo... powoli otwieram oczy, od jakiegos blizej nieokreslonego czasu... juz chyba nadeszla ta chwila, kiedy moj swiat zmierzy sie z najprawdziwsza z prawdziwych rzeczywistosci... do tej pory, to bylo jedynie niczym niedzielne wypady ze wsi na miasto... teraz, postaram sie przeniesc do samego jego centrum... nie - to nie nadzieja... zastanawialem sie nad sensem zycia... jako takiego - zycie szczerze mowiac, to sensu nie ma... ale zdaje mi sie, ze kazdy moze sobie sam znalesc taki swoj wlasny sens... z czasem ten sens moze ewoluowac - zmieniac sie w cos innego... ale to zawsze o jeden powod do zycia wiecej... niekiedy - jedyny powod... sensem nazywam to, co moze np. sprawiac przyjemnosc czy tez cos, do czego dazymy a potem chcemy to utrzymac... coz to jest moim sensem... jezeli sie nie domyslacie - to zatrzymam to dla siebie samego... az cisna mi sie na usta slowa... "pierwszy dzien reszty mojego zycia"...

normalny : :
paź 31 2002 "trudno"
Komentarze: 10

wiecie - wszystko sie kiedys konczy... raz tak samo nagle, jak sie rozpoczelo - a kiedy indziej przeczuwa sie, ze to koniec jeszcze na dlugo nim on sam nastanie... koniec zawsze oznacza jakies zmiany... podobniez wszystkie zmiany sa dobre... chcialbym, zeby tak bylo... nienawidze pozegnan... tak samo zreszta, jak rzucania slow na wiatr... odzywa sie we mnie idealista sprzed kilku miesiecy... zabilismy go... nieumyslnie... no wlasnie... "zabilismy"... bylo wiec to na w pol samobojstwo... nienawidze teraz prawie dokladnie wszystkiego co on kiedys kochal... ale milosc - ktora poznalem tak niedawno - umie sprawic tak wiele bolu... wiec moze lepiej jest juz nie kochac... nie wiem... zyje dzis zupelnie inna ideologia niz przez cale swoje zycie... kiedys wszystko znosilem w ciszy, nie skarzac sie... dzis - wrzeszcze i walcze... nie chce robic z siebie ofiary... juz nigdy wiecej nie stane sie ofiara... po stokroc mocniej wole byc drapieznikiem... nie zamierzam jednak popasc "fanatyzm"... ucze sie, gdzie sa polozone granice - po obydwu stronach... tak jest o wiele latwiej... odkrylem cos... istnieje taka milosc, ktora potrafi niszczyc zamiast budowac... kropelki deszczu... jakze wiele razy slyszalem te metafore... idac przez miast na spotkanie przeznaczenia, powiedzialem kiedys... "nic nie jest wieczne, procz bolu po utraconym"... bede wiec wiecznie... to nie zal - to jedynie mysli...

normalny : :