psycholog
Komentarze: 21
tak... wizyta normalnego u psychologa stala sie faktem... czy poszedlem tam porozmawiac o swoich "problemach"... czy moze poprosic o pomoc... albo pragnalem zobaczyc te wszystkie wizje, ktore roztacza to plemie przed swymi pacjentami... nie... zadna z tych rzeczy... normalnemu sie nudzilo i poprostu chcial sie zmierzyc w rozmowie z prawdziwym psychologiem (przyznaje - mialem jeszcze jeden profit z tej rozmowy, procz zabicia 2 godzin)... psycholog usiadla na przeciw mnie... chciala rozpoczac rozmowe, lecz ubieglem ja w tym... staralem sie niby od niechcenia, powolutku ukazywac moje problemy (a dokladniej to wyolbrzymialem pozostalosci po tym co juz minelo)... oczywiscie nie zrobilo to na niej najmniejszego wrazenia - w koncu jej zadaniem jest podchodzic do pacjenta z dystansem, bez wspolczucia, niemalze trywializujac jego problemy... spodobalo mi sie alternatywne okreslenie dyplomaty - jest to ktos, kto potrafi powiedziec "spierdalaj" w taki sposob, ze poczujesz podniecenie w zwiazku ze zblizajaca sie wyprawa... podobnie rzecz ma sie z plemieniem psychologow... lecz jest to niezwykle meczace - zamiast powiedziec cos wprost, obchodzimy temat 30 razy zabezpieczajac sie po drodze na 100 roznych sposobow... poprosilem ja w koncu, bysmy rozmawiali bezposrenio, gdyz naprawde nie chce mi sie sluchac takiego belkotu jaki do tej pory uskutecznia... wreszcie pierwsza oznaka zdziwienia... teraz dopiero zaczalem jej sluchac z zaciekawieniem... porozmawialismy potem o tym, jak postrzegam swiat... w co wierze a w co nie... i tak dalej... co chwila starala sie znalesc jakas luke w moich slowach (na tym polu wygralem - gdyz jedyne co udalo jej sie zrobic i to nie raz - to znadinterpretowac to co powiedzialem)... jaka brzmi analiza mojej persony... pomijajac fakt, ze ledwo sie powstrzymywala od nazwania mnie socjopata - uwazam, ze trafila dosyc celnie (co powiedziala - zatrzymam dla siebie)... reasumujac... przegadac psychologa na plaszczyznie rozmowy "nie-bezposredniej" - zdecydowanie jeszcze nie jestem w stanie... a w rozmowie bezposredniej... idzie mi naprawde niezle... i na tym zakonczyla sie moja pseudo-rywalizacja z "pania psycholog"... o ile pierwsza godzina rozmowy byla nudna i nic nie dajaca, tak druga godzina - stala sie naprawde czyms bardzo interesujacym... planujemy to jeszcze kiedys powtorzyc - gdyz bylo wspaniale... (swoja droga - zapraszam wszystkich majacych jakies problemy/znudzonych do gabinetow psychologow i psychiatrow - jezeli poczujecie, ze nic wam rozmowa nie daje... poproscie o bezposrednosc - przynajmniej bedzie ciekawie i czegos sie o sobie dowiecie)
Dodaj komentarz