paź 22 2002

bol


Komentarze: 32

nie znam cierpienia wiekszego ponad duszy rane...

normalny : :
23 października 2002, 23:28
hm... W 100% psychika doskwiera najmocniej... Przecież i ona może w każdej chwili pociągnąć za sobą fizyczne konsekwencje... Myślę ,że ich synteza to apogeum bólu...
23 października 2002, 18:19
...samotnosc..., a tak btw. normalny: uzywam wielokropka jako znaku zastapujacego uczucia ktorych odzwierciedlenia nie potrafie znalesc w slowie pisanym...byc moze go naduzywam...
23 października 2002, 16:17
to zalezy jak bardzo sie jest odpornym na bol fizyczny...mozna tez kochac taki bol...ludzie sa rozni...co do bolu psychicznego,mozna sie od takiego uzaleznic...
23 października 2002, 14:48
melatonina... co z tego ze splyciles - skoro taka jest prawda... natomiast co do tego, ktory bol jest silniejszy... o ile mnie nie sprobujesz przekonac - moj ostateczny poglad zawiera sie w..."(..)ktory to bol jest silniejszy... dla jednych - fizyczny, a dla drugich - psychiczny... w koncu nie ma czegos takiego jak granica bolu - kiedy juz mocniej bolec nie moze...(..)"...
23 października 2002, 14:44
Hmm...a wiec nastała moda na pisanie lakoniczne - krótkie i na temat heheheh, żartujem oczywiscie, co do notki to nie wiem jak moge ją skomentować, chyba mam za małe doświadczenie w kwestii bólu, żeby sie na ten teamt wogóle wypowiadać, a wiec skoro miałabym gadać głópoty, lepiej zamilkne...
23 października 2002, 00:45
a tak poza tym to twoje ostatnie zdanie przemawia za moją opcją, bo co by nie mówić ból psychiczny dużo rzadziej przeradza się w fizyczny, ale to już temat na zupełnie inną rozmowę...
23 października 2002, 00:40
chyba troche Cię rozumiem z tą "namacalnością" bo jak cierpisz fizycznie to każdy się lituje, wspomoże no bo biedactwo tak cierpi a wspomnij o tym, że nie widzisz dalszego sensu codziennej egzystencji, że widzisz wszystko w szarych barwach i nie jesteś w stanie się z tego wydostać to każdy patrzy na Ciebie jak na jakiegoś desperata ewentualnie rzuci stereotypowe: "weź sie w garść" "pewnie to przez pogode" (tzn. jest w tym troche racji, ale nie można wszystkiego na nią zwalać) etc. Inna sprawa to to, że choć nam się wydaje, że doznajemy prawdziwego i w najczystszej postaci weltschemrzu, który jest efektem naszej skomplikowanej osobowości i niezwykle zagamtwanych zdarzeń to w rzeczywistości najczęściej to co dzieje się w naszych główkach (duszy tzn. ja chyba tam bym usadowił duszę, gdybym ostatecznie zadeklarował się jako ateista...) powodowane jest zbyt niskim poziomem melatoniny, która odpowiada za nasze dobre samopoczucie i to w jaki sposób postrzegamy Świat. Wiem, że
23 października 2002, 00:25
kondensator -> nawet nie wiesz, jak lubie Twoje komentarze... ale abstrahujac od wlazenia w dupe, bo to sie juz nudne robi... powiedzmy, ze zaznalem juz troche bolu fizycznego - pamietam tez, ze wrzeszczalem wtedy (doslownie): "niech mnie ktos zastrzeli"... faktycznie - nie mysli sie wtedy za cholere o takich "blachostkach" jak rozowe sloniki latajace po pokoju, czy dwumetrowe, owlosione bestie z paszkwilem wiekszym niz moja szafa... ale bol fizyczny jest... "namacalny"... poczynajac od ran ("Gospodyni domowa upadla plecami na noz... 49razy") a na bolu zeba konczac (leczenie kanalowe bez znieczulenia - i komentowac nawet nie trzeba)... nikt go nie podwazy... natomiast bol psychiczny... jest pojeciem niemalze abstrakcyjnym... to taka dosyc spora roznica pomiedzy bolem fizycznym a psychicznym - ktora sprawia, ze moze sam w sobie - bol fizyczny jest silniejszy, lecz znacznie latwiej go zniesc... chociaz - jak sobie przypomne pewien dzien z mojego zycia... prawie zemdlalem z bolu, nie bylem w stanie sie poruszyc
K_P
22 października 2002, 23:34
O czizes...
22 października 2002, 23:25
a ja się wyłamie. Wy wszyscy, którzy mówicie, że wolicie zranioną duszę, chyba nie doznaliście prawdziwego bólu fizycznego, bo umówmy się, że dostać w pysk czy roztrzaskać kolano o chodnik to jednak ból chwilowy i nie zmieniający nadto naszej psychiki. Ja sam uważałem, że najgorsze jest złamane serce, zwątpienie w kogoś nam bliskiego, utrata nadzieji etc. ale w obliczu bólu fizycznego nie mamy nawet siły koncentrować się na duszy. Wiem co mówie bo na początku tego roku miałem niewątpliwą przyjemnośc przebywania w polskim szpitalu (operacja kolana). I tam właśnie Pani pielęgniarka coś pochrzaniła przy znieczuleniu i wdały się komplikacje (podrażnienie opon mózgowych). Po prostu nie chciało mi się więcej żyć 2 dni, które trwały jak 2 miesiące, niezdolnośc do zrobienia czegokolwiek, nieumiejętność myślenia o czymkolwiek innym niż ja sam i mój ból, a i tak zdaje sobie sprawe, że to co przeżywałem to i tak była pestka w porównaniu z tym co przeżywają
zmieniona...
22 października 2002, 23:00
a ktokolwiek zna?
22 października 2002, 22:59
co tu kom,entowac ,szcere slowa...
22 października 2002, 22:44
...mówiłam, że masz duszę...
22 października 2002, 22:40
najgorsza jest swiadomosc ze nigdy sie nie zagoi...i bagaz wspomnien zawsze bedzie sie za soba ciagnelo...
abs
22 października 2002, 22:33
cholera, jak ja się nie lubię zgadzać. chronicznie nie znoszę. ale wolę dostać w pysk, niż żeby ktoś mi dowalił psychicznie

Dodaj komentarz