wrz 16 2003

wiernosc


Komentarze: 14

Wiernosc [partnerska] to taki temat ktory nie do konca mam poukladany w glowie. Potwornie duzo w nim roznorodnych korelacji pomiedzy kolejnymi czynnikami - wiek, zainteresowanie partnerem, zwiazek jako pojecie wyniesione z systemu rodzinnego, specyfika danego ukladu, zyciowe doswiadczenia, oczekiwania i w cholere innych. W zasadzie juz sama definicja wiernosci nastrecza mi sporo problemow.

Z mojego punktu widzenia - wiernosc to fikcja. Pierdolony mit. Nie ma czlowieka niezdolnego do zdrady partnera - wszystko to jedynie kwestia umiejetnosci tudziez zamiarow osoby `trzeciej` oraz generalnie sytuacji w jakiej zdradzajacy sie znajduje.

Najbardziej chyba bawia mnie osoby obiecujace wiernosc az po grob,nastepnie pytane o wiernosc - mowiace, ze pomimo iz mialy okazji setki do entej nigdy nie zdradzily swojego `kochanie` - a nastapnie w kilka dni gora tygodni pozniej zdradzajace `niezdradliwego`.

Tendencje do tego obrzydliwego czynu [`Jestes na poziomie samooszukiwania`- dop. moje alter-ego] maja obydwie plci, ale to jednak kobiety... hmm...
Samica zapewniajaca o swojej wiernosci wobec samca - najbardziej obrazowy przyklad definicji hipokryzji.

[ale fakt faktem, ze conajmniej jedna wzglednie wierna przedstawicielke plci zenskiej w tym roku poznalem - moze jest Was wiecej?]

normalny : :
guess who knows that???
18 października 2003, 20:56
jest nas więcej... i kiedyś to może zauważysz...
19 września 2003, 14:10
terror indywidualny.
19 września 2003, 12:02
nie próbuje nie ejstem nie chce być...
dobroczynca
18 września 2003, 15:52
....bez komentarza..... tragedia....
17 września 2003, 07:28
konti -> jakie usprawiedliwienie, ja sie chce dowiedziec co inni mysla nt. wiernosci... jakie usprawiedliwienie, jakie usprawiedliwienie... usprawiedliwienie wlasnego zdania?...
A. -> jakim 16latku? to a) a b) -> wiedzialem, ze jakas depresyjna panienka bedzie sie rzucala jaka to ona by nie byla wierna... malo warte slowa...
16 września 2003, 18:11
A Agalaja jak zwykle prezentuje swą wyższość intelektualną nad kaloryferem oraz niewątpliwie głębszą inteligencję emocjonalną niż zdoła z siebie wykrzesać waserwaga, czy nawet dolnopłuczny kompakt. Ale i tak lampie rentgenowskiej nie dorasta do pięt.
A.
16 września 2003, 10:05
wiesz co słono? chyba za duzo prozacu sie nawpierdzielałes i teraz Ci sie mózg lasuje... jesli piszesz to na swoim przykładzie (a pewnie tak jest), to widac juz na pierwszy rzut oka że nie dorosłes do spraw związku i kochania kogos (tudziez bycia kochanym)..ale w sumie czego mozna oczekiwac po szesnastolatku...
Napij sie gorącej herbaty, dobrze Ci zrobi
16 września 2003, 08:47
Kurna. 2 x mi się napisało o paraw wieku średniego, ale nie zwracajmy uwagi na szczegóły.
16 września 2003, 08:42
Norman - nie pierdol ! Nie mów mi, że zajmujesz się badaniem stosunków par w wieku średnim czy coś takiego. To, że piszesz Z MOJEGO PUNKTU WIDZENIA to nie jest żadne usprawiedliwienie. To tak jak byś napisał, że Z TWOJEGO PUNKTU WIDZENIA komunizm to najlepszy system polityczny. Twierdzenia nieprawdziwe nie mogą być usprawiedliwiane i tłumaczone tym, że autor jest subiektywny (bo przecież każdy jest, a jednak powinniśmy przynajmniej starać sie zachowywać obiektywizm). A co do zaprzeczaniu, że piszesz o swoich rówieśnikach (pisząc rówieśnicy mam na myśli osoby, z którymi utrzymujesz jakieś bardziej zażyłe stosunki a to, że czasem są o kilka lat starsze, czy młodsze to nie ma wielkiego znaczenia, gdyż chodzi o pewien etap rozwoju emocjonalno-intelektualnego, a nie konkretną datę urodzenia) to chyba nie powiesz mi, że zajmujesz się badaniem kryzysów par wieku średniego ?
16 września 2003, 07:55
najpierw chcialem zarowno opierdolic Ciebie magna jak i Ciebie Konti... ale potem dokladnie przeczytalem to zdanie do ktorego zescie sie przyczepili i faktycznie napisalem je dosc niepoprawnie imozna je odczytac dwojako...

umiejetnosci tyczyly sie osoby trzeciej nie ktoregokolwiek z partnerow...

ale Ciebie Konti to juz opierdole napewno za odbieranie mi moznosci oprzytaczania jako przykladow moich znajomych i tym pochodnych?:
a) napisalem przeciez glosno i wyraznie: `Z MOJEGO PUNKTU WIDZENIA` - to juz chyba w wystarczajacym stopniu argumentuje przytoczenie przeze mnie mojego chociazby rocznika i pochodnych... ze juz wogole nie wspomne iz nie mowilem jedynie o moich rowiesnikach...
b) -> tego punktu zapomnialem...

moze to efekt tego ze zaspalem wlasnie do szkoly albo co - ale mnie wkurzyliscie leciutko... a ostatnie pytanie faktycznie przypomina zdeseperowanego samca na sekschacie...
16 września 2003, 07:47
uwielbiam, kiedy usilujesz byc jedyna i niepowtarzalna...
16 września 2003, 07:15
uwielbiam kiedy uogólniasz...
16 września 2003, 07:01
Jeśli chodzi o pkt 2 to zgadzam się z magną (to pewnie przez to, że tak wcześnie) ! Tak poza tym to nie możesz przytaczać wypowiedzi i zachowań swoich kolegów\koleżanek a to z prostej przyczyny, że jesteście jeszcze nieukształtowanymi psychicznie\fizycznie i zwłaszcza w tym wieku, to że ktoś komukolwiek, cokolwiek obiecuje jeszcze o niczym nie świadczy. A Twoje ostatnie pytanie to mi przypomina jakiegoś zdesperowanego samca na seksczacie.
16 września 2003, 01:54
1.jest
2.twoj punkt widzenia w pewnym stopniu mnie rozpierdala. wiernosc to nie tylko kwestia umiejetnosci. zapomniales o jednym waznym fakcie. ale nie wnikam. za pare lat zapewne podejdziesz do tego inaczej.

Dodaj komentarz