sie 09 2004

sznurowki


Komentarze: 4

Rzeczywistosc stawala sie dla mnie coraz twardsza. Jak by miala naprawde dobry wzwod. Pisanie zyczen urodzinowych nowopoznanemu przyjacielowi, nieomal o polnocy, zaliczam do czynnosci zbytecznych. Niemniej Kobieta chwile po umieszczeniu inskrypcji na kartce, postanowila owe dzielo za pomoca mej osoby - wyslac.

Pocztowka. Utwardzony kawalek papieru, oplatajacy ksztaltem grafike znajdujaca sie na froncie. W tym wypadku grafika byl rysunek pogladowy opakowania prezentu. Kartka zatem bez wiekszych niespodzianek zaginala sie zgodnie z odwzorowaniem trojwymiarowego przedmiotu na dwuwymiarowej przestrzeni. Jedynymi, bynajmniej chcianymi, dodatkami - byly zagiecia autrstwa torebki w ktorej owa celuloza kilka kwadransow temu sie znajdowala.

- Pieprzeni fenicjanie. - pomyslalem. - Gdyby nie oni, prawdopodobnie do dzis pismiennictwo byloby tak trudna umiejetnoscia, ze uczonoby sie go kilkanascie lat - a co za tym idzie - nie moznaby bylo wypelniac kartek urodzinowych.

Mylilem sie oczywiscie. Czy to przez fenicjan czy przez kogokolwiek innego, zapis mysli i tak zostalby kiedys sprowadzony do bardziej oczywistego, fonetycznego odwzorowania. Widocznie takie bylo moje przeznaczenie dzisiejszego wieczoru.

Wciagnalem zatem na siebie cieplejsza bluze oraz adidasy i wydostalem sie na zewnatrz. Nie dlatego, ze jestem pantoflarzem czy lubie spelniac bezsensowne kaprysy kobiet. Jak wspomnialem - to bylo moje przeznaczenie dzisiejszego wieczoru. Dymalem zatem o w pol do dwunastej wieczorem w kierunku calodobowego hipermarketu z agencja pocztowa u wrot i czerwonym pojemnikiem czesto mylonym z kontenerem na szklo.

Gesta mgla i drobny deszcz tak gesty, ze zdajacy sie wydostawac z pod ziemi, towarzyszyly mi w wedrowce. Niespodziewanie, cos sliskiego postanowilo odebrac pozostalosci mojej rownowagi. Kupa. Psia. Psia kupa. Kupa psia.

- Jaki jebany skurwysyn nasral na srodku tego pierdolonego zydomasonerskiego tworu spiskujacego z sila tarcia przeciwko memu zyciu! - wywrzeszczalem wylapujac rekoma rownowage z otaczajacej przestrzeni.

Udalo sie.

Spojrzalem w dol. To prawdopodobnie najwiekszy klocek tego skurwiela w jego zasranym zyciu. 399. Tyle kosztowaly mnie buty w tej chwili upaprane gownem az po sznurowki. 10. Tyle natomiast sekund minelo zanim zapanowalem nad soba i ruszylem z miejsca.

Wbrew obiegowej opinii, kupa nie zmniejsza tarcia. Poza pierwszym kontaktem materialu ze stolcem [oraz poza spiskami] - dziala on niczym tasiemiec samoprzylepny. Wydajac przy tym niemilosierne plaskanie.

*plask*plask*plask*plask*....

Hipermaket zatopiony byl w tej samej mgle i drobnym deszczu - co ja. Reflektory przecianly przestrzen wytwarzajac kilkunastumetrowe smugi swiatla. To nie bylo to samo miejsce w ktorym kazdego dnia o poranku starsze panie kupuja cieplutkie pieczywo. Zwazywszy na wszechciemnosc i niewielka widoczosc, bryla sklepu wygladala niczym zawieszona pomiedzy niczym a absolutnie niczym.

Zblizajac sie do miejsca przeznaczenia, wyciagnalem kartke z kieszeni. Byla pogieta jeszcze bardziej niz wczesniej. Pole danych osobowych adresata zostalo natomiast praktycznie zatarte przez sline i naudolne proby przyklejenia don znaczka.

- Ni chuja nie przejdzie. - podobno wielu ludzi rozmawia z samymi soba. Nie staram sie nawet odbiegac od tego stereotypu.

W dzisiejszych czasach trudno o dobrego rozmowce. Nie wymagam od takowych bystrosci umyslu. Nie wymagam obiektywnej oceny moich czynow. Nie wymagam moralizatorstwa, popisow elokwencji czy nawet wspolnego jezyka. W zasadzie nie lubie, gdy moi rozmowcy w ogole sie odzywaja. Ja tez nie lubie zasypywac drugiej osoby masa zbednych dzwiekow, ktorych moglbym jej oszczedzic. Z moimi rozmowcami lubie milczec. Dobrze jest tak niekiedy pomilczec z innym czlowiekiem.

- No ni chuja nie przejdzie. - powtorzylem glosno poprzednia mysl. Geometria slotu skrzynki na listy nie byla w pelni zgodna z geometria pocztowki. Ktores z nich trzeba bylo przystosowac do otaczajacej rzeczywistosci. Wypadlo na tekturke.

Teraz weszla.

*plask*plask*plask*plask*....

Wracajac, przyszly mi na mysle pewne wnioski. Przeznaczenie miewa poczucie humoru, zwlaszcza bedac w druzynie z psia sraka.

normalny : :
custom term paper
07 lutego 2012, 15:43
All the dialogues are very sensitive
13 kwietnia 2006, 20:14
Heja !! prosze wpadnijcie i komentujcie www.bajka-zwana-zyciem.blog.onet.pl
10 sierpnia 2004, 23:42
Trąci zgrafomaniałym Vonnegutem... ``...ale dobra kupa...``
09 sierpnia 2004, 11:25
Faktycznie skrzynka na listy powoli staje się przeżytkiem. Nie dajmy jej zniknąć! Wysyłajmy pocztówki, nawet za cenę sznurówek.

Dodaj komentarz