paź 29 2002

psycholog


Komentarze: 21

tak... wizyta normalnego u psychologa stala sie faktem... czy poszedlem tam porozmawiac o swoich "problemach"... czy moze poprosic o pomoc... albo pragnalem zobaczyc te wszystkie wizje, ktore roztacza to plemie przed swymi pacjentami... nie... zadna z tych rzeczy... normalnemu sie nudzilo i poprostu chcial sie zmierzyc w rozmowie z prawdziwym psychologiem (przyznaje - mialem jeszcze jeden profit z tej rozmowy, procz zabicia 2 godzin)... psycholog usiadla na przeciw mnie... chciala rozpoczac rozmowe, lecz ubieglem ja w tym... staralem sie niby od niechcenia, powolutku ukazywac moje problemy (a dokladniej to wyolbrzymialem pozostalosci po tym co juz minelo)... oczywiscie nie zrobilo to na niej najmniejszego wrazenia - w koncu jej zadaniem jest podchodzic do pacjenta z dystansem, bez wspolczucia, niemalze trywializujac jego problemy... spodobalo mi sie alternatywne okreslenie dyplomaty - jest to ktos, kto potrafi powiedziec "spierdalaj" w taki sposob, ze poczujesz podniecenie w zwiazku ze zblizajaca sie wyprawa... podobnie rzecz ma sie z plemieniem psychologow... lecz jest to niezwykle meczace - zamiast powiedziec cos wprost, obchodzimy temat 30 razy zabezpieczajac sie po drodze na 100 roznych sposobow... poprosilem ja w koncu, bysmy rozmawiali bezposrenio, gdyz naprawde nie chce mi sie sluchac takiego belkotu jaki do tej pory uskutecznia... wreszcie pierwsza oznaka zdziwienia... teraz dopiero zaczalem jej sluchac z zaciekawieniem... porozmawialismy potem o tym, jak postrzegam swiat... w co wierze a w co nie... i tak dalej... co chwila starala sie znalesc jakas luke w moich slowach (na tym polu wygralem - gdyz jedyne co udalo jej sie zrobic i to nie raz - to znadinterpretowac to co powiedzialem)... jaka brzmi analiza mojej persony... pomijajac fakt, ze ledwo sie powstrzymywala od nazwania mnie socjopata - uwazam, ze trafila dosyc celnie (co powiedziala - zatrzymam dla siebie)... reasumujac... przegadac psychologa na plaszczyznie rozmowy "nie-bezposredniej" - zdecydowanie jeszcze nie jestem w stanie... a w rozmowie bezposredniej... idzie mi naprawde niezle... i na tym zakonczyla sie moja pseudo-rywalizacja z "pania psycholog"... o ile pierwsza godzina rozmowy byla nudna i nic nie dajaca, tak druga godzina - stala sie naprawde czyms bardzo interesujacym... planujemy to jeszcze kiedys powtorzyc - gdyz bylo wspaniale... (swoja droga - zapraszam wszystkich majacych jakies problemy/znudzonych do gabinetow psychologow i psychiatrow - jezeli poczujecie, ze nic wam rozmowa nie daje... poproscie o bezposrednosc - przynajmniej bedzie ciekawie i czegos sie o sobie dowiecie)

normalny : :
29 października 2002, 16:18
:* (ech...)
29 października 2002, 16:09
ech...w taki razie moge pogratulowac psychologa...ja bylem a pani...byla mila...i tyle...cala nasza rozmowa opierala sie o zdania" ten napisal to", "cytujac..."...ksiazkami ktore znam, ew. chce poznac chciala naprawic moje zycie...nie potrafila byc czlowiekiem, byla ylko skarbnica cytatow...ja potrzebuje psychologa jako czlowieka...ktory mnie zrozumie...moze nie potrzebuje prawdziwego psychologa? moze oni wszyscy sa tacy a ja potrzebuje tylko bliskiej osoby...(tutaj zrobie tak:-*..ii nie powiem nic...ciekawe...czy ktos sie domysli...:) wyszedlem od pani psycholog pelen panow ktorzy powiedzieli i panow ktorzy napisali...dalej beznadziejny i nienaprawiony... nie zrozumialy... teraz nie wiem...czy ona byla nienormalna...czy ja jej nie otrzdebowalem...bo wszelkie proby przelamania bariery "cytatowej" nie dawaly rezulotatow...bo przeciez pan powiedzial...:) ale moze ona ode mnie cos wyniosla ...w koncy jak ktos powiedzial:) (a ja wiem kto...) "ten ktory walczy z potworami winien uwazac by nie stac sie jednym z nic
29 października 2002, 15:58
To ja w takim razię pójdę sobie do psychiatry.
29 października 2002, 15:50
Buuuu...- nie byłam u psychola, ale w przyszłości mam takie zamiary
29 października 2002, 15:49
nie wierze ze Ty to napisales...tak fajnie bylo??czy podczas drugiej godziny sobie rozmawialiscie czy robiliscie cos innego??moze poznales siebie bardziej??napewno kobieta,ktora poznales godzine wczesniej przejrzala Cie na wylot swoimi laserowymi oczami i dotarla do Twojej duszy...
29 października 2002, 15:48
Otwarte przyznanie sie do wizyty u psychologa - niewiele osób zdobyłoby sie na to. Mam jednak nadzieję, że podczas swojej przyszłej kariery zawodowej (zbliżonej do psychologii) nie trafię na takiego pacjenta:P Pozdrawiam.

Dodaj komentarz