lis 21 2002

poranek


Komentarze: 20

slyszalem Bestie... to byl tak... nieludzki ryk... niby niezrozumialy... a jednak jakze duzo wyrazal... opowiadal o tym, jak Bestia mnie bardzo nienawidzi... o tym, jak wiele zniszczylem... o tym, jak bardzo jestem zly... o tym, jak bardzo pragnie - bym sie nigdy nie stal... ten ryk byl tak glosny... tak niewiarygodnie glosny... po raz pierwszy w zyciu slyszalem cos tak glosnego, ze az mnie przerazilo... lezalem i balem sie poruszyc - by Bestia nie uslyszala, ze zyje... "a wszystko tak realnie dziejace sie w mojej glowie"... czasem nienawidze spac...

pamietam jeszcze jeden sen... z dzisiaj... ogromny budynek... w srodku masa ludzi... udawalem, ze jestem jednym z nich... ale cos mnie zdradzilo... wystraszyli sie - tego jaki jestem... powiedzili, ze jestem zly... wszystkie pomieszczenia zostaly pozamykane przede mna... zaczalem uciekac... podloga byla bardzo sliska... nie bylem w stanie sie zatrzymac ani skrecic tam gdzie chcialem... moglem poruszac sie jedynie najszerszym korytarzem... jeden z nich mnie gonil - jego celem bylo zabicie mnie... w pewnym momencie udalo mi sie go na chwile zgubic... chcialem wychamowac - ale wpadalem w poslizg... zlapalem sie za klamke od drzwi do jakiejs sali... otworzylem ja... wewnatrz byli ludzie... czulem, ze tam nie naleze... zaczalem biec dalej... bieglem jeszcze szybciej - ten, ktory mnie gonil, znow mnie znalazl... az powoli w swoim biegu zaczalem sie zmieniac w potwora... poruszalem sie na czterech lapach... on nie mogl juz mnie dogonic... bylem dla niego za szybki... albo zbyt przerazajacy... ucieklem...

i wtedy do pokoju weszla moja prawna opiekunka... powiedziala, ze juz pozno i ze powinienem wstac... wyszla... lezalem jeszcze przez dluzsza chwile... w koncu zczolgalem sie z lozka... skierowalem swe kroki w kierunku pokoju "rodzicow"... zobaczylem moja matke - malujaca sie... "moglabys mi zrobic jajecznice"... przypomnialem sobie wczorajsza klotnie... nie pamietam juz nawet o co poszlo... w kazdym razie, skonczylo sie na wypominaniu mi wielkich zalow... zostalem oskarzony o zniszczenie jej zycia, ze odseparowalem sie od "rodziny", ze powinienem odzywac sie do mojego ojczyma (kolejnego), ze doprowadzilem ja do stanu nerwicy i tego, ze jej zycie nie ma juz zadnego sensu i ze tylko i wylacznie przeze mnie, jest jak jest... zrobilem cos glupiego... dalem sie wciagnac w ten temat... staralem sie jej nigdy niczego nie wypominac... ale... tym razem - zrobilem na odwrot... powiedzialem jej wszystko co tylko moglem sobie przypomniec... wszystko, czym mnie dotknela przez cale zycie... duzo tego bylo... a kiedy skonczylem - widzialem jak placze... po raz pierwszy w zyciu, przeprosila mnie... przyznala, ze popelnila wiele bledow... i chciala mnie przytulic... nie... nawet do niej nie podszedlem - odparlem jedynie, ze jej dotyk jest dla mnie niczym dotyk setek malutkich zyletek... oraz, ze nie raz juz tak bylo - jutro, najwyzej za tydzien nie bedzie juz tego pamietala... nic nie wyniknie z tej rozmowy... tak jest zawsze... rzucila, ze na jajecznice musze chwilke zaczekac - az sie umaluje... "ok"... wrocilem do siebie... puscilem nirvane... "i'm so happy, 'cause today i found my friends... they're in my head"... jajecznica byla naprawde smaczna... moja opiekunka umie gotowac... i chyba nawet to lubi... po raz kolejny w dniu dzisiejszym ulyszalem dzwiek, ktorego nieznosze... zawsze wiem, kiedy ona tutaj wejdzie... czuje to jeszcze zanim zobacze jej cien za drzwiami... znowu... tak jest zawsze... znow wypomniala mi cale moje zlo... obarczyla mnie wina, za wszystko co ja spotkalo przez ostatnie szesnascie lat... wypomniala mi takze wszystko, co wczoraj powiedzialem... "to dlatego, ze nigdy w zyciu w dupe nie dostales pozadnie"... nie lubie, kiedy tak mowi... dostalem, dostalem... i to nie raz... do tej pory pamietam co robila, gdy bylem troche mlodszy - wystarczylo, ze przez chwile plakalem, badz tez unioslem glos... poza tym, znecac sie mozna rowniez psychicznie - co zreszta doskonale jej wychodzi... obarczyla mnie dzis za cos jeszcze - cos nowego... raz na jakis czas, zdarza sie jej wymyslec cos nowego... dzis wyszlo na to, ze uzywam wobec nej przemocy... gdyby nie fakt, jak bardzo to wszystko bylo "naprawde" - uznalbym iz scena pochodzi ze scenariusza napisanego przez jakiegos niedorozwinietego emocjonalnie wazniaka... nie mylilem sie - nic sie od wczoraj nie zmienilo... i "nigdy" sie nie zmieni...

normalny : :
Karolina
12 stycznia 2009, 14:32
Wiesz, długo zastanawiałam się nad tą notką... Ile miałeś wtedy lat? 16?

Pamiętam, jak opowiadałeś mi o sobie. Ale teraz widzę, że jeszcze dużo rzeczy o Tobie nie wiem...
27 listopada 2002, 09:52
jestem cool...
zmieniona...
26 listopada 2002, 13:13
jasne...napisz jeszcze do tego ze jestes "cool"...
25 listopada 2002, 09:40
btw: a ja przez ten czas zdalem sobie sprawe, ze tak na dobra sprawe, niespecjalnie mnie obchodzi co o mnie myslisz... have a nice day...
jędza
23 listopada 2002, 18:16
.......
mój szaro-złoty blog
23 listopada 2002, 16:32
podzielam,rozumiem, interpretuje.....jestem pod wrażeniem
22 listopada 2002, 20:34
czyli wyszło mi jak zawsze ale nie pisałam tego żeby spodobało sie tobie czy komuś innemu pisałam to co myślałam huj z tym że sie nie zgadzasz :P
22 listopada 2002, 19:46
tylko_ola -> baa... nawet nie tragiczna, bo gorsza... naprawde beznadziejnie Ci wyszlo to co napisalas i tak na dobra sprawe ma sie nijak do tego wszystkiego... ale o tym kiedy indziej, bo klimat kafejki z lysym erotlumokiem po prawej naprawde nie przyczynia sie do pisania bardziej zlozonych komentarzy...
22 listopada 2002, 17:45
"normalna"
22 listopada 2002, 16:34
nie zaslaniaj sie tu "prawnymi opiekunami".bez wzgledu na otoczenie kazdy moze stac sie kim tylko zechce, chyba ze nie zalezy mu...przestan udawac...ranisz nawet swoja..opiekunke..
loza szydercow
22 listopada 2002, 16:29
no nie fajne. ale co cie nie zabije to cie wzmocni. tak to jusz jest i nie ma co sei zalic.
22 listopada 2002, 13:21
kondensator buahahahahahahahhaha wiem :P
22 listopada 2002, 12:49
Olu jesteś tragiczna. Normalny, nie łam się, jutro też wstaje dzień, poza tym przynajmniej dobrą jajecznice mogłeś zjeść...
K_P
22 listopada 2002, 11:34
Kurwa...nie przeczytalam. Za dlugie. Ale nie lam sie. Pisz dalej te swoje pierdoly :o)
22 listopada 2002, 11:19
Hm...po pierwsze mówiłes mi, że masz "to" gdzieś, ze Cie to nie obchodzi - kłamałeś, po drugie jesteś zaklamanym, skrzywdzonym dzieckiem, które jest na tyle "inteligentne" żeby sprawić by ludzie uwierzyli, że prawie uczuć nie masz itd...po trzecie najciekawsze i według mnie bardzo zabawne użalasz sie nad soba, ale twardo twierdzisz, że tak nie jest...może nie robisz tego tak jak większość, ale jednak, po czwarte mówisz, że jestes zły...ale nie wierzysz, że tak jest...z ironią piszesz o tym, że Twoja matka mówi, że jestes zły...uwazasz sie za leprzego...ok zgodze sie może ode mnie ejsteś leprzy...ale czy od niej...czy od wszystkich...?

Dodaj komentarz